Wpisz szukany wyraz lub frazę w celu odnalezienia artykułu na naszej stronie.


Szkoła Ćwiczeń przy Państwowym Liceum Pedagogicznym w Sulechowie - cz. III
(Biuletyn Informacyjny Miasta i Gminy Sulechów, październik 2013, nr 123, s. 10-11)



Wspomnienia Marty Konwisarz – nauczycielki tej szkoły w latach 1951-71.

Rodzice i współpraca ze szkołą.


Rodzice. Komitet Rodzicielski prowadził dożywianie dzieci. Najpierw – szklanka mleka, potem konkretne posiłki. Na Dzień Dziecka, Choinkę dzieci jadły placek lub pączki pieczone przez rodziców – cukierników: p. Pakułę i p. Müllera przy wydatnej pomocy pań.

Komitet Rodzicielski był bardzo aktywny. Rodzice pomagali też bezinteresownie nauczycielkom młodszych klas w przygotowaniu pomocy naukowych (klocki, listewki).

Każdy wychowawca odwiedzał domy swoich uczniów w celu poznania środowiska, w których żyli, a i rodzice z większą otwartością mówili o swoich problemach.

Szybko udało nam się nawiązać harmonijną współpracę z rodzicami, co zaowocowało pozytywnymi wynikami wychowawczymi.Wszyscy rodzice przychodzili na wywiadówki.



„Nasze Mamy” i mała część dziatwy szkolnej w Dniu Matki - 25.05.1949. (z Kroniki 7 kl. Szkoły Podstawowej Ćwiczeń przy Państwowym Liceum Pedagogicznym w Sulechowie. woj. Poznańskie, ziemia Lubuska. z lat 1945-1966 )


Urządzaliśmy też co miesiąc pogadanki dla rodziców na tematy wychowawcze. Np. Jak urządzić dziecku w domu kącik do nauki?, Dlaczego dzieci kłamią? i inne. Cieszyły się one ogromnym zainteresowaniem rodziców, później przerodziły się w Uniwersytet dla Rodziców, gdzie wykłady mieli specjaliści psycholodzy i pedagodzy.

Ucząc dzieci prawdomówności i cywilnej odwagi, nie karano ucznia np. za wybicie piłką szyby, jeśli się sam do tego przyznał, a ojciec szkodę naprawił.

W naszej szkole znałam wszystkich uczniów, dlatego nie mógł on anonimowo broić, a to się przekładało na poprawne zachowanie w kinie czy na wycieczce.

Nasi rodzice mieli zaufanie do szkoły i do nauczycieli, którzy z dużą dozą cierpliwością pomagali rozwiązywać ich problemy.

Więź z rodzicami zacieśniały też kursy z zakresu szkoły podstawowej prowadzone przez nas w naszej szkole.

Współpraca z rodzicami zaowocowała też w dziedzinie preorientacji zawodowej, którą prowadziliśmy w klasach starszych zapoznając ich ze specyfiką różnych zawodów, aby w przyszłości wybór był trafny. W klasach V-VI były to wywiady z rodzicami pracującymi w różnych zawodach. Odczytywano je i omawiano na lekcjach wychowawczych i umieszczano w gazetkach ściennych. Potem
- zapraszano rodziców rzadszych zawodów do szkoły na spotkanie z klasami równoległymi,
- zapraszano wojskowych z pułku sulechowskiego, lotników z Babimostu, marynarzy (mamy kapitana żeglugi morskiej Leszka Jankowskiego),
- zwiedzaliśmy kolejno wszystkie zakłady pracy w mieście i okolicy, nie spotykając się nigdzie z odmową.


Grupa chłopców na dziedzińcu Wawelu. (5.06.1955 rok)


W klasach starszych wykorzystywaliśmy także wycieczki np. do Krakowa w celu poznania specyfiki zawodu hutnika. Za specjalnym zezwoleniem mogliśmy prześledzić proces wytopu żelaza, zobaczyć, jak powstają stalowe blachy i na „żywo” obserwować rolę człowieka-specjalisty w tym dziele.

Marzeniem rodziców było, by ich dzieci wyrosły na porządnych ludzi i dzięki zgodnemu działaniu szkoły i domu tak się stało. Mówiąc o Komitecie Rodzicielskim pamiętam, że funkcję przewodniczącego komitetu pełnił p. Matysiak, p. Wincenty Ciesielski i przez dłuższy czas bardzo skuteczny w działaniu p. Franciszek Cichy.

Niektórzy rodzice działali w Komitecie Rodzicielskim przez kilka lat, dopóki najmłodsze ich dziecko nie opuściło murów naszej szkoły. Potem w szkole średniej, do której zaczęła uczęszczać ich latorośl, byli bardzo aktywnymi członkami KR.

Wymienię tylko tych, którzy nazwiska pamiętam: p. Faron, pp. Fornalczykowie, p. Janiec, p. Knast, pp. Kozłowscy, fotograf p. Kułaga, pp. Łykowie, p. Serafinowicz, p. Irena Wiśniewska, p. Ziobrowska i wielu, wielu innych.

W ostatnich latach mielismy etatowego woźnego szkoły – p. Lipnickiego. Bardzo sobie cenił tę funkcję, a w godzinach pracy uważał się za gospodarza obiektu, o czym świadczył jego często używany zwrot: „...Ja i pan Kierownik i nasze kochane państwo nauczycielstwo…”.


Zakończenie.

Od tych wydarzeń, o których mówię, minęło 40 do 60 lat.

Wystawa zorganizowana przez Bibliotekę Publiczną z inicjatywy absolwentki Marii Zeman (z d. Kuszneruk) spowodowała cofnięcie się czasu w moim umyśle. Przed moimi oczyma zaczęły przesuwać się obrazy z tamtych lat, niczym kadry w taśmie filmowej, a ja starałam się opowiedzieć najwierniej to, co tam zobaczyłam.

Obawiam się jednak, że wiele ważnych wydarzeń pominęłam, wiele zasług i osiągnięć nie uwypukliłam, ale proszę mi wierzyć, że nie było to celowe, tylko ludzka pamięć jest zawodna.

Wspominam te 20 lat pracy w Szkole Ćwiczeń jako okres wytężonej, trudnej i zaangażowanej pracy - okres, w którym zawarte przyjaźnie dotrwały do dziś tym cenniejsze, że niektóre nazwiska wymieniane są już tylko na apelu Zaduszek Nauczycielskich.

Dumna jestem z tego, że niektóre nasze absolwentki po ukończeniu Liceum Pedagogicznego podjęły pracę w naszej szkole i stały się moimi koleżankami. Są to: Alicja Ziobrowska-Mieszkiel, Krystyna Łyko-Aniśko, Karolina Czereśniowska-Kasperska, Dorota Masztalerz, Roma Hrynkiewicz-Jarecka-Cieślak.

One nie potrzebowały czasu na aklimatyzację. Wracały do „swego” domu i z miejsca wprzęgły się w rydwan pracy na właściwym dla siebie miejscu.

Żałuję, że nie wiem jak się potoczyły dalsze losy naszych absolwentów. Wiem, że jest wielu nauczycieli, także profesorów wyższych uczelni, np. Pola Kuleczka, Roman Rymaszewski,
- sportowców – Janina i Damian Przybylscy (trener),
- lekarzy – np. Wila Strzelecka-Reczuch,
- pianistka – Jolanta Konwisarz-Reszelska,
- redaktorka – Wisia Jabłońska,
- wokalistka – Teresa Majewska,
a także pani sołtys – Jadwiga Stacewicz-Zynek.


Apeluję więc gorąco: przyślijcie krótkie lub dłuższe informacje o sobie na adres: Sulechowskie Towarzystwo Historyczne, al. Wielkopolska 3, 66-100 Sulechów, a niektóre z nich będą wykorzystywane w druku w Biuletynie Informacyjnym Miasta i Gminy Sulechów.

Moja wyobraźnia, raz pobudzona, nie ma granic. Marzy mi się, że tych listów spłynie tyle, że po roku można będzie na ich podstawie opracować artykuł zbiorczy także do Gazety Lubuskiej, jako echo naszej wystawy.

Nie zapominajcie, że Szkoła Ćwiczeń była jedyna w swoim rodzaju i na pewno nauczyła Was wytrwale dążyć do wyznaczonego celu.

Niech się dowiem, co było celem Waszego życia. Pozdrawiam serdecznie wszystkich absolwentów.


Powrót