Był człowiekiem wielkiej wiary w Boga i miał swoje życiowe motto: „co Bóg da”. Nie modlił się – on z Bogiem rozmawiał swoimi słowami i prośbami w latach 1945-1951 – - w barokowej kaplicy szkolnej przy liceum, a potem w kościele św. Stanisława Kostki przy ul. Odrzańskiej. Gdy zaczął pracę w Bibliotece Pedagogicznej w Zielonej Górze (jesień 1951 r.) – w kościele św. Zbawiciela (od razu po przyjeździe z Sulechowa) znajdującym się najbliżej dworców PKP i PSK - Rozmowa z Bogiem była dla Niego początkiem dnia i dodawała Mu sił.
Jego wielkim przyjacielem, duchowym powiernikiem oraz spowiednikiem był ks. proboszcz Michał Kaczmarek (1914-1994) – od 1945 roku aż do śmierci.
Mój ojciec, Jan Zeman, syn Feliksa i Teresy z d. Jasińskiej, urodził się 16 grudnia 1908 roku w Krakowie. Mając niespełna 4 lata (w 1912 roku) został sierotą. Wychowywał się na Litwie, w Kowaliszkach, w rodzinie hrabiny Komorowskiej. Mając 6 lat wstąpił do szkoły powszechnej (w której nauka trwała 4 lata), po której ukończeniu zdał egzamin do litewskiego gimnazjum. Uczęszczał do niego w Poniewieżu (nauka trwała 8 lat) i ukończył je w 1927 roku, zdając egzamin dojrzałości.
Były to lata, w których bardzo zaprzyjaźnił się z hrabianką Zofią Komorowską oraz młodym hrabią Hektorem Komorowskim i ta przyjaźń trwała aż do ojca śmierci. Po wojnie odwiedzali się i pisali do siebie serdeczne listy.
Chcąc się usamodzielnić – w latach 1927- 1940 – ojciec zatrudniał się jako nauczyciel, w zaprzyjaźnionych z Komorowskimi dworach przygotowując młodzież do egzaminów gimnazjalnych i maturalnych. Wstąpił też w Kaunas (Kowno) do koła samokształceniowego gdzie w latach 1927 – 36 studiował języki i literaturę polską, francuską i rosyjską. Sam natomiast uczył się języka niemieckiego.
Odkrył w sobie niespotykaną zdolność do nauki języków i powoli stawał się prawdziwym poliglotą (czyli władającym wieloma językami).
W 1936 roku wstąpił na Wydział Filologiczny (romanistyka) Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kaunas (Kowno). Tam ukończył trzy lata studiów. Oto jego indeks.
W 1939 roku wraz z rodziną Komorowskich przeniósł się do Wilna i tam na Uniwersytecie Stefana Batorego (w 1940 roku) ukończył czwarty (ostatni) kurs studiów – język francuski z literaturą francuską i pedagogikę – zdając egzaminy na oceny bardzo dobre i dobre. Kończył też pisanie „pracy dyplomowej” (obecna praca magisterska), której już jednak nie obronił.
W 1940 roku objął bowiem posadę kasjera w Litewskiej Filharmonii Państwowej w Wilnie, wciąż udzielając lekcji języków młodzieży – były to już lekcje tajne. Był to okres, gdy bezrobotnych wywożono do Niemiec, więc starał się pracować. W 1941 roku (na herbatce u hrabiny) poznał szlachciankę z rodziny Osipowiczów, Jadwigę Miachczyłowicz – Wolską, która 6 kwietnia 1942 roku została Jego żoną. Jan i Jadwiga wzięli ślub w kościele św. Katarzyny w Wilnie.
Z końcem 1942 roku mój ojciec stracił pracę w filharmonii. Komorowscy załatwili Mu pracę w młynie, we wsi Brażelce (pow. Lida, woj. Nowogródek) w pobliżu miasta Bieniakonie (oddalonego około 35 km od Wilna), gdzie zostaje kierownikiem, a następnie buchalterem (księgowym). Tam tajnie nauczał polskie dzieci oraz dostarczał żywność Polakom najbardziej poszkodowanym w czasie okupacji w Wilnie. Przywoził ją furmanką przebrany za prostego chłopa - na głowie barania czapa, ubrany w burkę lub baranicę, na nogach walonki.
14 kwietnia 1943 roku bierze z żoną ślub cywilny w Wileńskim Rejonowym Urzędzie Metrykacyjnym. 10 czerwca tegoż roku rodzi im się syn, któremu dają na chrzcie imię Jan Stanisław.
Pracując w Brażelcach ojciec mieszkał w młynie, w iście spartańskich warunkach. Często, nie lecząc się, chorował. Tylko znajomi Polacy wiedzieli, że jest inteligentem i w miarę swoich możliwości pomagali Mu, przynosząc ciepłe posiłki, ubranie, bieliznę.
Wczesną wiosną 1945 roku większość polskich rodzin zaczyna opuszczać Wilno – wyjeżdżają do „nowej Polski” – na zachód. Na początku kwietnia ojciec przywozi do Wilna ostatni transport żywności – pakuje rzeczy osobiste i zabiera żonę z małym synkiem do Bieniakoń. Tam zamieszkują u rodziny jednego z młynarzy. 10 maja rodzi Im się dziewczynka – to jestem ja – urodzona już w ZSRR (Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich). 24 czerwca zostaję ochrzczona, w kościele parafialnym w Bieniakoniach, imionami Maria Eliza.
Rodzice postanawiają wyjechać – załatwiają więc stosowne pozwolenia „że są zdrowi i mogą wyjechać do Polski” (mama 8 lipca, a ojciec 9 lipca).
12 lipca tegoż roku jeden z młynarzy zawozi całą naszą rodzinę na dworzec kolejowy. Wsiadamy do transportu, którym jadą gospodarze z okolic Jagielnicy pod Czortkowem (Podole) z całym swym dobytkiem. I tak tym wspaniałym slipingiem (wagony bydlęce) dojeżdżamy pod koniec lipca do Poznania, do Punktu Repatriacyjnego. Tam mego ojca kierują do organizowania szkolnictwa w Sulechowie. Cały transport rusza więc do Sulechowa i wszyscy zostajemy osiedleni na ulicy Warszawskiej – jest 1 sierpnia 1945 roku.
Ojciec od razu zgłasza się do pracy – pomaga panu Aleksandrowi Poczykowskiemu w organizowaniu Miejskiego Gimnazjum. Uczy w nim języka francuskiego, łaciny, historii oraz języka polskiego. Gdy powstaje Liceum Pedagogiczne (z dniem 2 stycznia 1946 roku) uczy historii oraz wykłada też na Komisji Rejonowej kształcącej niewykwalifikowanych nauczycieli oraz na kursach w miejscowej jednostce wojskowej. W Liceum Pedagogicznym pracował do 1949 roku.
W roku szkolnym 1949/ 50 rozpoczął pracę w Liceum Pedagogicznym dla Wychowawczyń Przedszkoli gdzie uczył historii oraz zorganizował i wzorowo prowadził bibliotekę szkolną. Władze kuratoryjne wysoko oceniły tę Jego pracę i z dniem 1 września 1951 roku powołały Go do organizowania od podstaw biblioteki centralnej – dla potrzeb nauczycieli – już wtedy województwa zielonogórskiego (Zielona Góra od 1950 roku była już miastem wojewódzkim). W 1952 roku biblioteka otrzymała nazwę – „Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka” – a ojciec został jej p.o. dyrektorem. Biblioteka mieściła się początkowo w przeróżnych miejscach Zielonej Góry – poddasze budynku przy ulicy Bolesława Chrobrego, w jednym z budynków Studium Nauczycielskiego na placu Słowiańskim, w Szkole Podstawowej na ulicy Strzeleckiej i wreszcie w willi przy ulicy Henryka Sienkiewicza w Zielonej Górze.