Konflikty zbrojne trwają od tysięcy lat a państwa biorące w nich udział starały się określać pewne zasady, które wzajemnie przestrzegano w mniejszym lub większym stopniu. Początkowo opierały się one na wielowiekowych „tradycjach” a z czasem tworzono formalne akty określające rozpoczęcie i zakończenie działań wojennych, zasady kapitulacji, status jeńców wojennych i sposób postępowania z dezerterami czy ludnością cywilną. Jak zasady takie miały się do rozegranej bitwy pod Kijami w dniu 23 lipca 1759 r.? Wg. pruskich list dotyczących strat w tej bitwie, do rosyjskiej niewoli dostało się 8. oficerów i 2 257. żołnierzy. W liczbie tej znajdują się również zaginięci i dezerterzy. Z pewnością cześć żołnierzy wcielono do armii rosyjskiej co było wówczas rzeczą normalną. Już w 1757 r. naczelny wódz gen. Stiepan Fiedorowicz Apraksin (1702-1758) nakazał w instrukcji dotyczącej działań wojennych aby wziętych do niewoli wszystkich chętnych żołnierzy wroga, zarówno jeńców, jak i dezerterów, wcielać do armii rosyjskiej. Zachętą dla nich ma być kariera wojskowa, w tym podwyższenia stopnia wojskowego nawet o dwa stopnie, w przyszłości miano obiecać im wolność z możliwością przyznania prawa wyboru miejsca osiedlenia. I tak po oblężeniu Kołobrzegu (niem.Kolberga) do obozu Piotra Aleksandrowicza Rumiancewa (1725-1796) przeszło pięciu dezerterów, w tym dwóch rosyjskich żołnierzy, schwytanych w 1758 r. i siłą wcielonych do armii pruskiej. Jednakże ostrzegano takich żołnierzy przed „powrotem” do wrogiej armii grożąc karą śmierci. W instrukcjach mowa jest również o tym, że za trzykrotne ucieczki z armii będą „trzymani w żelazach ponad dwa lata przy katorżniczej robocie”.
Zdarzał się również, że gwarantowano bezpieczeństwo zdobytym miastom. Tak było w przypadku Królewca (niem. Königsberg) zapewniając szeroką autonomię z zachowaniem wszystkich przywilejów, wolności i praw, ochrony handlu, zachowania dawnej administracji itd. Podobnie stało się ze zdobytą Kłajpedą (niem. Memel) w 1758 r., gdzie zgodzono się na wyjście garnizonu z twierdzy na honorowych warunkach. Dowódca miał wydać Rosjanom broń i zobowiązał się, że w ciągu roku nie będzie walczył z Rosją.
W przypadku ludności cywilnej okresu wojny siedmioletnie cesarzowa Elżbieta w dekrecie z 6 marca 1758 r. wyraziła jasno swoją wolę, aby „we wszystkich wrogich ziemiach zachować najsurowszą dyscyplinę wojskowa i nikomu nie czynić jakiejkolwiek urazy, ucisku i gniewu”. Miano zachować miłosierdzie, wolność, wspaniałomyślność i nienaruszalność mienia itd. Jednakże kiedy armia rosyjska wkroczyła na ziemie Polski i Prus dowódcy mieli kłopoty w utrzymaniu dyscypliny, zapobieganiu przemocy i rabunku. Po przegranej bitwie pod Kijami, najbardziej ucierpiała okoliczna ludność i miejscowości leżące w okolicy. Informacje o tym można znaleźć w m.in. w kronikach parafialnych Kij (niem. Kay), Klępska (niem. Klemzig), Sulechowa (niem. Züllichau).
I tak wieś Niekarzyn spłonęła, na rozkaz rosyjskiego dowódcy generała – majora Gottloba Kurta Heinricha Tottlebena, który to tym działaniem powstrzymał przejazd pruskiego regimentu huzarów generała – majora Pawła Józefa Małachowskiego przez tą wieś.
Na kwaterze. Źródło "Die Soldaten Friedrich's des Grossen", Eduard Lange, Leipzig 1853.
Jak podaje księga parafialna kościoła farnego w Sulechowie, już 19 lipca 1759 r. nad ranem przybyła do Sulechowa straż przednia armii rosyjskiej. Dowodzący nią major zażądał kontrybucji w wysokości 10,5 tys. talarów. Mieszczanie zebrali i wypłacili mu ponad 8 tys. talarów. Z kolei 20 lipca tr. część gwardii armii rosyjskiej wraz z generalicją weszła do miasta. Sytuacja w mieście na chwilę uspokoiła się kiedy w dniu 21 lipca zjawiły się oddziały armii pruskiej. Zajęły one miasto i wybiły lekką konnicę pułku Zoricza. Wówczas to armia pruska rozbiła koło Sulechowa obóz, który sięgał od Nowej Bramy (dzisiejsza Brama Krośnieńska) aż do wsi Kalsk. W mieście założono główną kwaterę oraz piekarnię polową. Jednakże spokój w Sulechowie nie trwał długo. Rankiem, 24 lipca po bitwie, pojawił się tu ponownie oddział rosyjski, z żądaniem wydania brakującej kwoty kontrybucji. Ponadto polecono dostarczyć kontyngent dla wojska – 1000 bochenków chleba oraz paszę dla koni. Pod groźbą plądrowania miasta, mieszkańcy wypłacili im ponad 3 tys. talarów. Pomimo wypłaty kontrybucyjnej, jak podaje kronikarz, Kozacy nie oszczędzili okolicznych miejscowości: Krężoły, Obłotne, Kruszyna i Cigacice wraz z okolicznymi folwarkami.
Podobny los spotkał mieszkańców wsi Łęgowo, którą kilkakrotnie plądrowali Kozacy, a ludność zmusili do ucieczki.
Na kwaterze. Źródło "Die Soldaten Friedrich's des Grossen", Eduard Lange, Leipzig 1853.
Natomiast według księgi parafialnej z Klępska, już 13 lipca tr. Kozacy zabrali z pola 4 konie. Potem 18 lipca nad ranem przybył do wsi rosyjski podoficer huzarów na dwór dzierżawcy Bärndta. Dzierżawcę zmuszono siłą wypłacił im pieniądze a w tym czasie żołnierze plądrowali pozostałe pomieszczenia zabierając pozostałe pieniądze z domowej szkatuły. Jak podaje autor tej kroniki, dzierżawca uciekł wieczorem Rosjanom. Ci z kolei około godziny 12 w nocy przybyli do Sulechowa. W następnym dniu cała armia rosyjska rozłożyła obóz od Okunina przez pola klępskie aż do wsi Kolesin. Tam założył swoją kwaterę dowódca armii hrabia Piotr Sałtykow. Generał Lubomirski zajął kwaterę w tzw. „białym dworze” a generał Tottleben w tzw. „górnym dworze”. Tutaj zrabowali dobytek mieszkańców, zabrali bydło i zgwałcili kobiety. Dzierżawca Bärndt oceniał szkody na 7 tys. talarów. W tym też czasie część rosyjskiej gwardii plądrowała i rabowała pobliski dwór w Klępsku i plebanię. Stamtąd zrabowane zostały rzeczy, w tym szaty, ilustrowane książki, naczynia cynowe, a także bydło. Wszystko to zabrano do Sulechowa. Żona dzierżawcy wykazując się odwagą prosiła gen. Sałtykowa o łaskę i zwrot bydła. Ten polecił oddać jej kilka sztuk, których pomimo to nie odzyskała. Nie oszczędzono również skarbon tutejszego kościoła, które zostały zrabowane.
Kronika parafialna z Klępska podaje również informacje o podobnych zajściach w Sulechowie, Krężołach, Kijach i Łęgowie. I tak „jednego razu” pijany podoficer wraz z żołnierzem wjechali do Sulechowa żądając kontrybucji. Niejaki skarbnik Ritthaus okazał mu rosyjskie pismo o nie wnoszeniu już kontrybucji. Pijany podoficer wyrwał mu z rąk dokument, uderzając go pistoletem w głowę. Na pół przytomny skarbnik padł na ziemię, a żołnierze odgrażając się jeździli po mieście. Widząc to zajście mieszczenie chwycili za broń i przepędzili ich z miasta. Poza miastem Rosjanie napotkali syna handlarza Neumanna, którego zastrzelili. Popędzili do wsi Krężoły, gdzie podpalili jeden z domów.
W tym też roku, przed dniem św. Michała, Rosjanie ponownie przybyli do Klępska i zażądali od pracownika dzierżawcy Fendlera 30 talarów. Ten pieniędzy nie miał, więc postanowili go powiesić, później przekłuć szpadą. W końcu pobili go dotkliwie na przykościelnym cmentarzu, skąd ledwo uszedł z życiem. Według tej samej kroniki, zanotowano, że smutny los spotkał pastora z Łęgowa, którego nagiego bito w kościele, a który w wyniku zadanych ran zmarł do końca roku. Ucierpiał także pastor Wilcke spod Kreżoł, którego nękali rosyjscy czerwoni huzarzy, a pastor Johann Gottlieb Kellbling z Kij omal nie został powieszony. Tenże pastor zanotował w swojej księdze parafialnej, że następstwem bitwy były rabunki i pożary. Ludzi maltretowano, niszczono zboże i zabierano bydło. Jego wraz z rodziną kilkakrotnie bito i okradano. Po tych wydarzeniach uciekł on, a kiedy wrócił zastał plebanię ze zniszczonymi oknami, drzwiami, piecem oraz zniszczonym i zrabowanym mieniem. Dom szczęśliwie ocalał, gdyż podłożony ogień sam zagasł. Cudem zostało kilka sztuk bydła, pięć koni, świnie i drób. W dniu 4 grudnia zabrano mu konia ze stajni. Kolejny raz Rosjanie dali się mu we znaki 19 lutego 1760 r. Wówczas zjawił się pułkownik Völkern z huzarami i Kozakami. Postanowili w Kijach zostać na nocleg a przed odjazdem zostały zniszczone pozostałe zapasy zboża, zabrali resztę odzieży, bielizny a nawet łóżka.
Podobny wydarzenia miały miejsce w Świebodzinie i okolicznych wsiach. W Świebodzinie rotmistrz Kovatz z oddziałem stu Kozaków zażądał 10 tys. talarów kontrybucji. Później co pewien czas przybywali rosyjscy żołnierze żądając kolejnych wypłat, a w samym tylko 1759 r. w okolicy Świebodzina, na skutek gwałtów, pobicia lub mordu, zginęło 27 osób.
Przymus pieniężny nazwany kontrybucją płaciły wszystkie miasta zajmowane przez Rosjan. Największą pieniężną kontrybucję w wojnie Prus z Rosją zapłacił Berlin – 1,5 mln talarów.
- „Die Schlacht und des Denkmal bei Kay – Palzig”, Hauptman Pade, Züllichau 1909,
- „Право войны” в период военных действий русской армии 1757 – 1761, В. В. Кучер (Новосибирск) [w:] Кровь. Порох. Лабры. Войны России в эпоху барокко (1700-1762). Выпуск первый. Санкт-Петербург 2002.